Rozdział 5
I nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, który oderwała nas
od siebie. Więc wstałam i powiedziałam:
-To pewnie mama! Jak zwykle zapomniała kluczyki z
domu. Zaraz wracam!-ostatnie zdanie wykrzyknęłam wychodząc z łazięki. Ale jak
otworzyłam drzwi to Ne była mama tylko Harry.
-Hej-powiedziała ze zdziwieniem bo się w ogóle go nie
spodziewałam.
-Cześć, mogę wejść?
-Tak, jasne. Stało się coś?-zapytałam, bałam się że
stało się coś Rebece… moje rozmyślenie przerwał głos Justina.
-Hej, jestem Justin-powiedział do mojego kolegi i
podał mu rękę na powitanie. Harry otworzył szeroko usta ze zdziwienia, chyba
nie spodziewał się takiej gwiazdy w moim domu!
-Tak wiem kim jesteś. Jestem Harry mieszkam koło
Belli, a ty z kąt się tu wziąłeś?-powiedział podejrzliwie i złośliwie. Trochę
mnie zdenerwował że tak mówi do mojego gościa, ale też ucieszył bo zauważyłamże
troche mu na mnie zależy i jest zazdrosny.
-Ja jestem jej drugim sąsiadem. Chyba już pójdę.
Spotkamy się jutro Bells?- zapytał się mnie z miłym uśmiechem.
-Tak jasne zadz… przecież ja nie mam twojego numeru
telefonu!-wykrzyczałam śmiejąc się jednocześnie.
-No tak to mój:782372842. Zadzwoń do mnie- powiedział i wyszedł z
mojego nowego domu. Zostaliśmy sami więc postanowiłam się dowiedzieć czemu tak
do mnie nagle wtargną.
-Co cię do mnie sprowadza?
-Yyyy… Myślałem że do mnie przyjdziesz więc czekałam
na ciebie ale nie zjawiłaś się więc przyszedłem sprawdzić czy coś się
stało-powiedział ze wstydem. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
-Miałam taki zamiar. Ale najpierw postanowiłam poznać
sąsiadów was już znam więc poszłam do następnych i tam mieszka Justin. Jak go
zobaczyłam to się zdziwiłam. Poszliśmy do mojego domu i gadaliśmy. Zupełnie
zapomniałam o tobie… Przepraszam-powiedziałam i oczarowałam go moim
najpiękniejszym uśmiechem. Popatrzyła się na mnie jak gdyby był zaczarowany. –A
z kąt wiedziałeś że do ciebie przyjdę?-zapytałam podejrzliwie.
-No po prostu… yyyyyy… nie wiem.
-Dobra nie ważne. No to zostajesz czy idziesz do domu?
-Mogę zostać jeśli mi pozwolisz-odpowiedział na moje
pytanie z nadzieją w głosie że pozwolę mu zostać.
-No jasne. No to co robimy?-zapytałam bo nie miałam
pojęcia co możemy robić -Ale na pewno się coś znajdzie-pomyślałam.
-Hmmm. Wszystko już o sobie wiemy… chyba że ty mi
czegoś nie powiedziałaś…
-Nie wszystko ci powiedziałam. Możemy popływać w
basenie albo zrobimy deser!-powiedziałam. Pomyślałam sobie że jak już Harry
pójdzie do domu to zaniosę Justinowi trochę.
- Dobra, hmmm to może zrobimy deser ale …
-Tak ten pomysł też mi się bardziej podobał. Tylko
najpierw posprzątamy w kuchni bo trochę jest brudna!-powiedziałm zawstydzona bo
trochę wstyd tak zostawić bałagan.-Robiłam z Justinem na obiad spaghetti i
wszystko pobrudziliśmy.
-O…-powiedział ze smutną miną.
-Co się stało?-zapytałam go,lecz wiedziałam o co mu
chodzi.
-Po prostu…nic-odpowiedział na moje pytanie i wziął
ścierkę ze zlewu była brudna to ją wypłukał,wycisną wodę i zaczął ścierać
brudny blat. Nie chciałam jeszcze bardziej go dołować więc postanowiłam nie
odzywać się dopóki sam tego nie zrobi. Zaczęłam zbierać brudne naczynia. Wystraszyłam
się bo usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Zaraz wracam-powiedziałam do Harrego który nadal był
w dołku.
-Okej zaraz skończę i wyciągnę potrzebne składniki do…
a w ogóle co my robimy?-zapytał i uśmiechną się. Us8eszyłam się że wreszcie
zobaczyłam go w lepszym stanie i odpowiedziałam:
-Hmm… nie wiem pomyśl i wyciągnij wszystko co
potrzebne a ja zaraz wracam. Skiną głowom i wziął naczynia które umuściłam,na
szczęście się nie stłukły. Podeszłam do drzwi i zobaczyłam Justina. Ucieszyłam się
na jego widok i się uśmiechnęłam przyjaźnie ale uśmiech zaraz znikną z mojej
twarzy bo Herregoto już w ogóle by przybiło że znowu przyszedł i zdecydowałam
że skłamie i powiem że jakiś gość chciał sprzedać mi ziemniaki. Zrobiłam zdziwioną
minę i zapytałam Justina:-Hej. Zapomniałeś
czegoś?-zapytałam z ciekawością w głosie. Zaśmiał się i wyją za siebie moje
kąpielówki to znaczy nie moje tylko kuzynka kupiła mi je w razie wypadku(taki
jak zdarzył się dziś).
-Zapomniałem ci oddać- powiedział i podał mi je. Były suche
i złożone.
-Dzięki, zadzwonię jutro!Część!-powiedziałam ze
smutkie że znowu musze przeżywać pożegnanie z nim.
-Część-odpowiedział. Odwrócił się i poszedł do swojej
willi. Zamknęłam drzwi i wkroczyłam żwawym krokiem do kuchni. Wszystko leżało
na stole(składniki)na początku nie wiedziałam co to jest, ale domyśliłam się
później że będziemy robić galaretkę.
-------------------------------------------------------------------------------
Piszcie jak macie jakieś uwagi i komentujcie!
Postaram się dawać notki co tydzin, wiem że to trochę długo ale mam teraz dużo wyjazdów i proszę komętujcie!
Świetnie piszesz, zaczytałam się tylko wybierz nieco mniejszą czcionkę ;)
OdpowiedzUsuńhttp://luska-everywhere.blogspot.com/